Citrine - Parfums de Pierres Poémes Olivier Durbano


Olivier Durbano to czarodziej. Sygnowane jego nazwiskiem dzieła mają moc. Poruszają wyobraźnię. Mówią do nas.

 

Durbano nie jest właściwie perfumiarzem, tylko jubilerem. Jego biżuteria jest apoteozą piękna kamienia. Nie więzi go w prostej geometrii, nie przerabia na ludzką modłę, lecz jedynie uwydatnia to, czym jest w istocie.

W efekcie powstają twory niezwykłe i niepowtarzalne. Niepokojąco nierytmiczne, fascynująco nieoswojone.
I dodatkowo frustrująco nienoszalne.

Naszyjniki Durbano, które miałam okazję podziwiać są po prostu za duże, by w normalnym życiu unieść ich ciężar. Dosłownie i w przenośni. Kreacje francuskiego jubilera zdecydowanie nie są adresowane do przeciętnych ludzi.

 

Podobnie jest z zapachami: omnipotentne kadzidła, pogańskie obrzędy, dzikie krajobrazy... Nawet w kompozycji opartej na nutach owocowych soczyste winogrona i maliny skwierczą w płomieniach.
To nie są zapchy dla ludzi zagubionych, nieświadomych siebie. Oswajanie kamiennego poematu jest próbą, która stawia przed nami pytanie o to, jaki metaforyczny kamień stanowi metaforyczny balast utrzymujący naszą metaforyczną duszę w niemetaforycznym ciele. Czy jest to wzniosły, chłodny kryształ górski, brzydki lecz ciepły i pełen niespodzianek turmalin, uwodzicielski i niewinny zarazem ametyst, wsłuchany w naturę turkus, zmysłowy, nieustająco rozkochany różowy kwarc czy wreszcie pogodny, promienny cytryn.

Ja już wybrałam (choć w moc kamieni nie wierzę, a ich symbolikę traktuję wyłącznie jak ciekawostkę obyczajową). A Wy? :)

 

Citrine opowiada o tym, że nawet najbardziej romantyczny i uduchowiony człowiek czasem po prostu się uśmiecha. Bez goryczy, bez poważnej refleksji nad losem swoim i wszechświata, bez troski o rzeczy wielkie.
Ostatnim zapachem z genialnej serii Parfums de Pierres Poémes Durbano uśmiecha się do świata. I jest to uśmiech niezwykły. Pamiętajmy - to jednak wciąż Durbano...



Pół pocałunku*


Już pierwszy wdech pozbawił mnie wątpliwości wszelkich. Jak mogłam być tak nieufna? Jak mogłam podejrzewać Oliviera Dziwaka o cytrusowego świeżaka? Jak?!

Czuję przede wszystkim elemi z pieprzem. Żywica jest mokra jeszcze, lśniąca, miękka. Tli się łagodnie na dogasających węgielkach wydzielając jasny dymek o charakterystycznym, cytrusowo - kamforowym aromacie. Na te same węgielki, z rozmysłem lub dla żartu, ktoś sypnął szczyptę startej cytrynowej skórki. Odrobinę dosłownie - tyle tylko, by zapach "podniósł" się w stronę słońca.
Pieprz jest tu delikatny, owocowy nieomal, zniekształcony ostrym aromatem korzenia imbiru, lecz wyraźnie wyczuwalny. Momentami wybija się nawet ponad żywiczno - kadzidlany dymek.

Zestawienie, jak na nuty głowy, wprost olśniewające. Olśniewające mnie, oczywiście, bo zakładam, że dla zwiedzionego nazwą i kanarkową barwą miłośnika perfum cytrusowych może ono stanowić srogie rozczarowanie.


W sercu zapachu, poza dziwną (bardzo dziwną) nutą marchewkowych nasion i niewyraźnym, stłumionym akordem kwiatowym pojawia się bazopodobna drzewność o nietypowym, przypominającym podgrzany laminat wybrzmieniu.

I wyznam Wam, że jeszcze całkiem niedawno nie miałabym pojęcia, cóż to może być. Udało mi się jednak zdobyć odrobinę esencji gwajakowej - maksymalnie stężonej, nieprzybranej miodem, niegładzonej chemią. I to jest ten zapach. Dziwaczny, relatywnie mało słodki, zupełnie niepodobny do drzewnego słodziaka znanego z kompozycji w rodzaju Gaiac Micallef. Niezwykła jest transformacja, jaką przechodzi ta esencja w perfumach. Ale nie tu.

 

Dość o gwajaku, bo słońce już chyli się ku zachodowi, złote refleksy rodzą się w koronach drzew między żółknącymi liśćmi i powolutku spływają po gałęziach i pniach na ziemię. Jest ciepła, pogodna jesień.

Ustawiona u stóp wielkiego drzewa kadzielnica dawno już wystygła. Żywice wypaliły się, skurczone owocki pieprzu pachną wędzarniczym dymem przypominającym nieco zapach jagód jałowca. Nuty zwierzęce w bazie układają się elegancko i czysto. Nie ściągają zapachu w mrok, nie każą nam pełzać wśród schnących traw i brudzić rąk.
Jasne piżmo zestawione z gorzką, niepaloną mirrą i roślinną ambrą (czyli jakiś piżmian, ślad labdanum, może nieco anyżku) brzmi jak wspomnienie pikantnego otwarcia. Citrine gaśnie łagodnie i długo, otulając nas przedziwną mieszanką nut ciepłych i chłodnych. Jest pogodny, leniwy, zadumany... I wciąż uśmiechnięty.

***

W komentarzach pod zapowiedzią zapachu zastanawiałyśmy się, czy Durbano nie zasypiał gruszek w popiele czekając z premierą do jesieni. I oto okazuje się, że nie. Jest w tym myśl. W końcu w ludowych wierzeniach kamienie barwy żółtej symbolizowały właśnie jesienne zbiory i obfitość.


Data powstania: 2011

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: cytryna, żywica elemi, kadzidło, imbir, różowy pieprz
Nuty serca: nasiona marchewki, mimoza, drewno różane (palisander), lignum vitae (czyli po prostu gwajak)
Nuty bazy: piżmo, mirra, szara ambra, wosk pszczeli


* "Uśmiech to pół pocałunku."  Kornel Makuszyński

Zdjęcia:
1,2,3 pochodzą z profilu OLiviera Durbano na serwisie społecznościowym Facebook
4. Zdjęcie "Sunset Tree" pochodzi z serwisu udostępniającego darmowe tapety na pulpit: www.thewallpapers.org 
5. Zdjęcie "Autumn Sunset" znalazłam na blogu; vistawallpapers.wordpress.com
6. Zdjęcie "Autumn Maple Sunset" także pochodzi z serwisu udostępniającego darmowe tapety. Tym razem: www.hddesktopwallpaper.com

Komentarze

  1. Jestem oficjalnie zaintrygowana, zwłaszcza że o prawdziwy mineralny cytryn w tych czasach trudno... Choć w sumie niepokoją mnie te marchewkowe nuty - trauma z dzieciństwa chyba. Przy okazji uświadomiłam sobie, że wciąż nie mam jeszcze próbki Pink Quatz, muszę to czym prędzej nadrobić...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć !
    Czekam w takim razie na to, aż Citrine dostępny będzie w Q. ( bo póki co nie widnieje na ich stronie ). Sabbath, a jak z trwałością Citrine ?
    Pozdrawiam -
    Cookie

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie, ale wybacz, tym razem ciężko mi było skupić się na nutach, ponieważ pan Olivier Durbano mnie rozkojarzył z pierwszego zdjęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten sugestywny opis przyozdobiony pięknymi słoneczno-jesienno-złotymi zdjęciami tak wpłynął na moją wyobraźnię, że już prawie kocham Citrine! Bardzo chcę poznać ten zapach! Wyobrażam sobie że to może być właśnie ten zapach, jakiego szukam wśród kolekcji kamieni Durbano :)
    Pozdrawiam rosa

    OdpowiedzUsuń
  5. Sabbath, jak Ty coś napiszesz to nie da się oprzeć, nie spróbować.
    Recenzja jest zupełnie na teraz - do ciepłego, słonecznego lasu, w którym wygrzewają się pająki na nitkach pomiędzy drzewami, a czerwone owoce różnej maści wabią małych mieszkańców do napełniania spiżarni przed nastaniem chłodów. To może tekst nie a propos zapachu, ale łaziłam po takim lesie całą niedzielę i było trochę jak w Twojej recenzji. Pogodnie, leniwie i uśmiechnięcie :) Jeśli ten zapach jest właśnie taki to musi być piękny.
    Też jestem niedowiarkiem - zapach z czymkolwiek cytrynowym w nazwie nie budził zaufania. A jednak...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Durbano... jest moim niekwestionowanym numerem nr 1 w niszy... z kolei mainstreamem niepodzielnie rządzi Ellena...

    Black Tourmaline to mój signature scent... ubóstwiam ten zapach... więc jak mogłaś napisać, że jest brzydki? :( nawet w przenośni...
    za karę napiszesz recenzję męskiego Gucci Guilty :>
    (tak wiem, że to barbarzyńskie okrucieństwo, ale nalegam ;) )

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko trochę mnie niepokoją te marchewki - ostatnio miałam na nich poślizg w Zagorsku...

    OdpowiedzUsuń
  8. Maqdo, w Citrine nie ma marchewki. Są nasiona marchwi - o wiele dziwniejsze, niż marchewka. Ja zapach marchewki lubię bardzo. Nasion... Chyba mniej. Jeśli mogę jakoś porównać Citrine do Pink Quartz, to Citrine jest jednak dziwniejszy.


    Cookie, no niestety, ani trwałość, ani projekcja nie powala. To najsłabsza pod tym względem propozycja Durbano. Szkoda. :(


    Katalino, ciacho z niego, czyż nie? Jest bardzo w moim typie. :)


    Roso, możliwe, że tak będzie. Citrine jest nietuzinkowy i oryginalny, ale nie dziwaczny. Powinien się dobrze nosić. O ile nie będzie z Ciebie zbyt szybko znikał - na mnie nie powala trwałością. :(


    Myszo, jak mnie się marzy taki dzień łażenia po lesie... Lata nie byłam. Może w tym roku w październiku znajdę wolny weekend...
    W Citrine lasu, jako takiego, nie ma. Jest raczej jesienna aura. Taka oddzielona o lasu, osobna. Choć bliskości lasu nie wykluczam. :)
    Marchewki, takiej jak w Zagorsku, w Citrine nie ma. Są nasiona marchwi. Wolę marchewkę. :)
    A nieufność to, jak widzę, nasza wspólna cecha. Kiedy przeczytałam zapowiedź, byłam bardzo rozczarowana. Cóż można zrobić Cytryna z cytryną?! No i proszę.



    Pirath, też mnie ruszają jego zapachy. Strasznie jestem ciekawa, kto je dla niego robi.
    A Turmalin? Turmalin to mój awatar w świecie zapachów. Moje alter ego, moja osobowość przełożona na język pachnących molekuł. I jest brzydki. Nie wpisuje się w powszechnie obowiązujący kanon piękna tak, jak ja staram się nie wpisywać. Jest obok. Nie poniżej. Gdzieś indziej.
    A recki Gucci Gulity... Nie napiszę. Już tyle o nim napisano... po co jeszcze ja do tego?

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowna recenzja.
    Uwielbiam Rock Crystal, a próbki innych zapachów Durbano są właśnie w drodze do mnie.
    Kamienie? Noszę na szyi malachit, w torbie czai się czarny jak węgiel onyks, na półce mam kwarce, ametyst, agaty - te raczej zbierają kurz. Nie przypisuję im uzdrawiających czy rozjaśniających umysł właściwości, za to cenię ich niepowtarzalność oraz urodę. Może jest w kamieniach jakaś magia - na pewno bowiem tkwi w zapachach Durbano...

    Czuję, że mogłabym mieć wszystkie flakony. Na wiosnę, lato, jesień, zimę, dzień i noc...

    OdpowiedzUsuń
  10. ależ Ty piszesz....
    chylę czoła. I w kolorach słońca i liści na zdjęciu czuję zapach...
    It's a kind of magic...

    OdpowiedzUsuń
  11. Donna Milla, dziękuję. Mnie o zapachach Durbano pisze się łatwo. nie wiem dlaczego - naprawdę mnie "niosą".
    A kamienie podziwiam tak samo, jak Ty. Nie za jakieś czary - mary, tylko za tę magię niemagiczną - za zachwyt, który budzą, za niedowierzanie, które odczuwam wpatrując się zarówno w ich matematyczną regularność, jak i ich kosmiczną nieregularność. Natura jest wielkim artystą.



    Tiganza, nie zawstydzaj mnie. Musisz kiedyś powąchać - zobaczysz wtedy, że wszystkie te kolory i obrazy są we flaszce. Ja je tylko wyciągam. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie już wciągnęło niesamowicie to, co mówiłaś w ZG i już patrzyłam na allegro, po wiela są żywice, kadzidła i insze takie ;)
    Pisać o tym w taki sposób jak Ty... to pachnieć przez medium nieprzenoszące (powszechnie, póki co) zapachów. Magia, powiadam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tiganzo, jeśli zainteresowało Cię to, co mówiłam, wejdż w zakładkę *Indeks składników. Tam masz większość informacji z wykładu na spokojnie. I jeszcze sporo ponad to.

    W każdym razie, jeśli kiedykolwiek będę robiła coś podobnego, będę uszczęśliwiona jeśli zechcesz mi znów pomóc. Naprawdę byłaś wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
  14. Sabbath uwielbiam naturalne kamienie :))
    Recenzja jak zawsze boska i jak zawsze zabrała mnie w cudowną podróż :))

    z Durbano znam tylko Pink Quatz, który zachęca mnie do poznania następnych zapachów :))

    z Twojego opisu Citrine musi być niesamowitym zapachem :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kupię próbkę, z okazji nadchodzącej jesieni... muszę koniecznie poznać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak najbardziej zgłaszam akces do pomocy przy następnych okazjach. To była dla mnie wielka (pachnąca :)) przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  17. Klaudio zapachu nie znam, spodziewałem się się cytrusowego świeżaka, oraz druzgocącej recenzji,
    a tu proszę;)
    jak w powiedzeniu:
    nie należy oceniać książki po okładce.
    znów zostałem zachęcony do testów:)
    ta zywica z pieprzem intryguje,a już szczególnie nuty bazy
    p.s
    pięknie napisana recenzja +
    dwa ostatnie zdjęcia: perełka:)
    czekam też z niecierpliwością na recenzję nowych Lutków.
    pzdr
    J

    OdpowiedzUsuń
  18. Sabb, piękno i jego definicja to pojęcie względne i równie subiektywne jak uroda perfum... mnie pociągają opuszczone fabryki, postindustrialna zardzewiała brzydota.... miejsca podobne do Prypeci na Ukrainie... nawet w rzeczach z pozoru brzydkich dostrzegam ich piękno... a że nie mieści się w przyjętych kanonach piękna? może to i lepiej...

    a z tym Guilty to miała być kara ;) zresztą jak go powąchasz to się przekonasz :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Reniukiciu, Citrine bardzo mnie zaskoczył. Niesamowicie. Naprawdę myślałam, ze co jak co, ale cytryny to mu się nie uda przerobić na nic ciekawego. Oby tylko takie rozczarowania nas w życiu czekały. :)))
    Citrine stał się czwartym w kolejności mojego lubienia zapachem Durbano. Cud!



    Skarbku, bierz, bierz. Ciekawa jestem, jak go odbierzesz. Wiem, ze nasze wrażenia zwykle się różnią. I to jest jeden z (licznych, bardzo licznych) powodów, dla których tak bardzo chętnie Cię czytam.


    Tiganza - z entuzjazmem przyjmuję. Przyjemność była po mojej stronie. :)


    Jaroslavie, ja sama miałam takie właśnie oczekiwania. Myślałam, ze będzie miernota, pseudokadzidełko jakieś przydeptane cytruski nieświeże, bo jak tu okadzać cytrynę?!
    Nowych Lutków jeszcze nie znam, a wiesz, że mieszkam na wsi...


    Pirath, żebyś Ty wiedział, co mnie pociąga... :)))
    Odróżniam piękno od "łatwej urody", czy jak ja to nazywam "urody pierwszego kontaktu". Bo piękno, moim zdaniem, wymaga więcej, niż mgnienia oka. A już na pewno na dłużej nas zajmuje.
    Ale piękno wcale nie musi być ładne. Dlatego piszę, ze Turmalin jest brzydki. Czarny, ponury... A wiesz, ze ogrzany zmienia kolor i robi się na przykład różowy? Dlatego tak mi jest blisko do turmalinu i do Turmalina. Bo na mnie Czarny Turmalin robi się ciepły i słodki. Mam kumpla, który mówi, ze pachnie cukierkami. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Od czasu do czasu wyskakuje w propozycjach jakiś staroć - dzisiaj wyskoczył mi ten i jestem zachwycona, najbardziej czarodziejem... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie Olivierem? Przystojniak z niego nie lada. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty