Kadota Michael Storer

.
Staram się nie wpadać w ciągi. A już z pewnością unikam marudzenia w ciągu dłuższym, niż dwie recenzje. Dlatego dziś zdecydowałam się na testy perfumeryjnego pewniaka. Zapachu, któremu nikt się nie oprze. To jedne z bardzo nielicznych perfum, o których mogę napisać, że nie spotkałam człowieka, który poznałby i nie dał się uwieść.
Fakt, że niewiele osób go zna może nie być bez znaczenia... ;)


Kosz fig


Kadota od początku nie jest zielonym świeżakiem, którego podświadomie oczekiwałam. Łączy owocową słodycz dojrzałych fig i daktyli z niejednoznaczną zielonością figowych gałęzi. Zwróćcie uwagę, że nie napisałam "liści". Zapach nie jest bowiem liściasty - bardziej, niż zielonymi częściami rośliny pachnie świeżą korą zdartą z cieniutkich gałązek. 

Tło dla tej nietypowo ukazanej figi stanowi wyraźne, puszyste, miękkie, lecz odrobinę zadziorne piżmo. Nie piżmowy chomiczek, raczej fretka. Fretki mają intensywny zapach...


 

Gdybym miała namalować Kadotę tak, jak jawi mi się w wyobraźni - dużym pędzlem, grubo kładąc farbę namazałabym wielki kosz z wikliny i wstążek drewna. 
Kosz to piżmo, na którym ułożył Storer pozostałe składniki swojego majsterszytyku. Wyścielają go odłamane, uszarpane z drzewa cieniutkie gałązki pokryte wielkimi liśćmi tworzącymi aromatyczne posłanie dla dojrzałych, przejrzałych niemal, zmarszczonych już fig i kiści drobnych, ciemnych, dzikich daktyli.

Wokół kosza skaczą wiewiórki. Zaglądają do środka w poszukiwaniu orzechów, biorą w łapki miękkie figi nakłuwając je przy tym pazurkami i powodując, że wypływają z nich gęste krople słodkiego soku. Częśc fig upada na ziemię u stóp drzewa, część toczy się po zakurzonym, drewnianym stole. Twardsze i łatwiejsze do utrzymania w drobnych łapkach daktyle zostają rozłupane w poszukiwaniu smakowitego jądra i porzucone niedbale gdy okazują sie nie być orzeszkami.

Jeśli zaś miałabym rozwinąć tę malarską metaforę, na stole znalazłyby się także bulwy kopru włoskiego i kilka pokruszonych, anyżowych ciasteczek. I to jest właśnie powód, dla którego Kadota nigdy nie znajdzie się na liście moich perfumeryjnych marzeń.


Kompozycja jest niewątpliwie szalenie oryginalna, jak na zapach stricte figowy. Gęsta, względnie ciężka, pozbawiona bezpretensjonalnej zieloności czyniącej figowe perfumy letnimi hitami.

Wyraźna, naturalna słodycz dojrzałych fig zrównoważona została zwierzęcym piżmem i szorstkim, matowym akordem drzewnym. Zapach okazuje się niełatwy, ale też niebrzydki. Nieskomplikowany, ale i nie prostacki.
Nisza, moi Państwo. Nisza w bardzo dobrym wydaniu.

 

O tym, jak bardzo nietypowym figowcem jest Kadota możecie się przekonać poświęcając chwilkę na zapoznanie się z krótką KonFIGuracją fig, którą popełniłam dwa lata temu u progu lata. Nie jest to spis wyczerpujący temat, ale niewątpliwie pokaże jak wyjątkowo prezentuje się propozycja Michaela Storera na tle innych figowych kompozycji.


Data powstania: 2008
Twórca: Michael Storer

Nuty zapachowe:
liście figi, owoc figi, daktyle, nuty zielone, nuty drzewne, piżmo


* Pierwsze zdjęcie wykonał Andrew Crowley dla The Telegraph
** Zdjęcie fig z liśćmi pochodzi z: www.raw-living-food-success.com
*** Autorem obrazu jest Craig Stephens, którego prace oglądać można na jego blogu Daily Painting pod adresem: craigstephens.blogspot.com
**** Autorką zdjęcia "Dojrzała figa" jest Beata, której profil Barossa znajdziecie na Garnek.pl

Komentarze

  1. Czytam Twoj blog od nie tak dawna, wiec nie wiem czy prezentujesz tez flakony perfum czasami. Flakony tez potrafia byc bardzo ciekawe i piekne, projektowane przez plastykow lub znanych designerow. Moze czasem tez o nich napiszesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam figowce, moim ulubionym jest Fleur de Figuier Molinarda, wiec czytajac Twoj tekst o Kadota zaczynalam miec chrapke na te niszowa rzadkosc, lecz podobnie do Ciebie za anyzem w parfumach nie przepadam i moj luby tez nie.
    Pare lat temu kupilam w ciemno Mandragore AG i
    stwierdzono, ze pachne inna kobieta, po prostu mieszanka anyzkowa na mojej skorze to nie ja.
    Bardzo mi sie spodobalo wiewiorcze opowiadanie, napisane bardzo malowniczo ;)
    Michasia

    OdpowiedzUsuń
  3. cudownie tworzysz obraz zapachu :)
    niesamowite
    jak zwykle nie dane mi było poznać,ale po twoim opisie z wrażenia zaśliniłem ekran :)
    Następna figa zapisana w notesie :)
    dla kochających figowe klimaty pozycja obowiązkowa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. zapomniałem dodać
    a moją ulubioną figą jest PHILOSYKOS :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zosiu, wyznam, nie jestem opasjonatem flakonów, staram się traktować je jak opakowanie na zapach. Ale przyznaję, że na przykład kamyk Black Caschmere czy bomba rurowa Revolution robią na mnie wrażenie... Bo gust mam nietypowy. Kiełkuje mi w głowie pomysł. Dziękuję!


    Michasiu, mnie anyżek w Mandragore nie doskwierał, z tego co pamiętam. Ale zapach i tak poszedł w świat, mimo iż nazwa działała mi na wyobraźnię. :)
    Kadota jest wyjątkowa, bez wątpienia. Ja jednak, tak, jak Jarek wolę Philosykosa na przykład. No i otwarcie Premier Figuier Extreme mnie urzeka.
    A przy okazji - uwielbiam wiewiórki. Te zwierzaczki są takie śliczne, że mi na ich widok rozum odbiera. ;)))



    Jarku, dziękuję. :) Notuj, bo poznać warto. Chociażby po to, żeby zobaczyć, jak można pokazać figę nietypowo.
    A Philosykos... Napisałam Michasi Wyżej, że też jest moim figowym ulubieńcem.
    Choć ja ogólnie nie należę do osób chętnie pachnących figą. Z zapachów zielonych żaden nie może się mierzyć z Calamusem, którego uwielbiam od lat. Przynajmniej w moim rankingu "noszalności".

    OdpowiedzUsuń
  6. rzeczywiście masz rację.Calamus zrobił również i na mnie wrażenie
    (najciekawszy zapach 1 serii)
    dla prawdziwych smakoszy zielonych/figowych nut warto jeszcze odnotować JAMES HEELEY Figuier

    OdpowiedzUsuń
  7. jak zliczę, ile jeszcze testów przede mną, to chyba nie starczy mi życia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Philosykos czeka na generalne testy, a Premier Figuier Extreme stoi juz dlugo na liscie z zapytajnikiem. Calamus to istotnie przepiekny zapach, akurat sie nim dzisiaj delektuje ;)
    Z zielonych ciekawostek dorwalam ostatnio probke Eau de Polder L'essence de Mastenbroek. Olejkowe perfumy zostaly skomponowane przez A. Gaultieri (Nasomatto). Panstwo niderlandzkie przeznaczylo w 2005 roku na produkcje itd. Eau de Polder 45.000 euro i perfumy reprezentuja zapach ziem oddzyskanych (trawy, kwiatki kwitnace na lace i pasace sie krowki :). Tych krowek to na szczescie nie czuje...
    Na Luckyscent sprzedaz za 140 dolcow, a na miejscu ponoc byly sprzedawane za 35-45 euro, wiec zaczelam poszukiwania, bo zapach bardzo ladny na wiosne i lato (pachnie romantycznie wioska ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Sabbath, Ty to potrafisz napisać. Aż miło się robi. Siedzę i niucham Kadotę i patrze na Twój opis, aż serce się raduje. Dzęki... wielkie dzięki.
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  10. Jarku, dla Heeleya też się z mojej KonFIGuracji miejsce znalazło. :)
    A to liczenie testów... czyż to nie jest powód do radości? :)))


    Michasia?
    Eau de Polder jestem ciekawa. Nie sądzę, by okazały się "Moje", ale poznać... Poznać zawsze chcę. Taki typ. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Prot, Piotrze - naprawdę Ci się podoba? Strasznie się cieszę!
    Jak widzisz, Twoje próbki spowodowały u mnie przypływ weny. I spowodują nabycie Revolution niechybnie... Siedzi mi w głowie ten zapach i męczy i drażni i dręczy. Jest okropny. I zarazem taki stymulujący...

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak to ja :)
    z tym Eau de Polder itd.
    Michasia

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mam pojecia jak przetlumaczyc polder:
    po angielsku to chyba: land gained from the sea, sasiedzi uzywaja tego samego slowa, a po polsku ziemie oddzyskane (od morza) czy po prostu rowniez polder?

    OdpowiedzUsuń
  14. Taka fotografia flakonika mi się napatoczyła:
    http://i27.photobucket.com/albums/c161/Gonzo1977/napalm_in_the_morning.jpg

    OdpowiedzUsuń
  15. Michasiu, poznaję Cię. :)
    A polder to po polsku polder. Taka użyźniona depresja. Grający w Cywilizację znają to pojęcie, bo w grze poldery dają bardzo dużo snopków. :)


    Piotrze, to żart, prawda? Zapach napalmu o poranku...? :) Kurczę, kurczę, kurczę. Wstyd mi okropnie, ale wąchałabym aż by się kurzyło! :)))
    Mój kumpel określił tak Czarnego Turmalina. Inny kumpel uważa, że Turmalin pachnie cukierkami eukaliptusowymi. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Żart. Chyba :(
    Jak zobaczyłem, to właśnie przypomniała mi się recenzja Twoja recenzja BT :) Też bym wąchał. Heh, gdzieś tam, daleko, a też ktoś pomyślał o perfumach o tym zapachu :]

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak mogłaś Sabb... Ja tu zamierzam część kolekcji wyprzedawać a Ty mi nowe marzenia w głowie zasiewasz... ;)
    Ja nie potrafię latem oprzeć się fidze ;(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty