Brzydkie słowo: reformulacja


Słowo, które potrafi skutecznie zepsuć humor niejednego miłośnika perfum. Gorsza jest chyba tylko "dyskontynuacja", czyli zaprzestanie produkcji.
Chociaż...

Czym jest reformulacja?

Reformulacja to, najprościej rzecz ujmując, zmiana składu perfum bez zmiany ich nazwy.
Kiedy te same perfumy nagle zaczynają pachnieć inaczej i inaczej zachowywać się na skórze - zazwyczaj do czynienia mamy ze zmianą ich składu czyli formuły. I to właśnie nazywamy reformulacją.

Napisanie, że zjawisko to nie jest przez miłośników perfum lubiane byłoby niedomówieniem.

Kiedy znikają z półek perfumerii ukochane (wielkie słowo, ale przecież kochamy tę ulotną rozkosz, jaką daje nam zapach) flakony i oczywiście ukochana ich zawartość zawsze mamy szansę wykupić cały zapas (porwałam się kiedyś, z lat temu dziesięć może na takie szaleństwo) albo zasadzać się na serwisach aukcyjnych na pachnące ostańce. Cóż jednak począć, gdy nagle odkryjemy, że w upragnionym i dobrze znanym flakonie znalazły się perfumy inne, niż to, czego się spodziewaliśmy?
Oto jest pytanie!


Rodzaje reformulacji

Warto mieć świadomość, że refiemulacja reformulacji nierówna. Zjawisko to może przebiegać różnie. I sami rozstrzygnijcie, która forma jest najmniej... irytująca.


1. Reformulacja mistyczna czyli wskrzeszenie



To przypadek, gdy perfumy zostają wycofane z produkcji stając się rarytasami i bohaterami zbiorowej wyobraźni. Ceny szybują w górę, a legenda rośnie.
I oto dnia pewnego macierzysta firma decyduje się na wskrzeszenie atrakcyjnych zwłok i ogłasza powrót legendarnej kompozycji na rynek. I kompozycja wraca... lecz nie taka sama.

Przykładami niech będą opisywany tu szeroko Chaos Donny Karan czy, kultowa dziś, sukienkowa Organzy Indecence.

Organza Indecence wróciła w będącej sztandarowym przykładem reformulacji mistycznej serii Les Parfums Mythiques wydanej z okazji pięćdziesięciolecia domu perfumeryjnego Givenchy, w której to serii powróciły także poddane liftingowi inne pachnące legendy: upojnie kwiatowy Le De z 1957 roku, skomponowany w tym samym roku dla Audrey Hepburn L’Interdit, reklamowany jako "osobisty" zapach Huberta Givenchy esencjonalny Vetyver oraz cytrusowo - drzewny Monsieur de Givenchy z 1959, zielony szypr Givenchy III z 1970 roku, Eau de Givenchy (1980), orientalny Xeryus z 1986, Insensé - nietypowy orient dla panów (1993), Extravagance d’Amarige z 1998, oraz najnowsza z mitycznych kompozycji - Organza Indecence z roku 1999.

Reklamowana jako pierwsze damskie perfumy całkowicie pozbawione nut kwiatowych OI-ka (choć przecież wanilia to właściwie orchidea - ale owoc, więc się nie liczy) ma być zapachem prowokującym, budzącym zmysły, zgodnie z nazwą - nieprzyzwoitym.
Tym razem powstrzymam się od komentowania rzekomej nieprzyzwoitości tej Organzy, napiszę tylko, że nowa wersja różni się od starej nieznacznie. Jest nieco mniej pyliście cynamonowa, nieco mniej wytrawnie korzenna, wanilia jest gładsza, nuty bazy jaśniejsze, a całość bardziej transparentna, niż klasyk. Może to zasługa wieku perfum (stara wersja to także stary płyn), a może zmiany stopnia koncentracji (nowa OI to woda toaletowa, podczas gdy stara była perfumowaną). warto jednak podkreślić, że to jeden z bardziej udanych powrotów - miłośniczki Nieprzyzwoitki z 1999 roku nie mają raczej kłopotów z oswojeniem jej o osiem lat młodszej siostry.

Stworzony w 1996 roku Chaos gościł w perfumeriach krótko i na rynku wtórnym osiągał ceny mogące przyprawić o palpitację serca. Kiedy wrócił w ekskluzywnej, limitowanej serii z 2008 roku wzbudził najpierw szalone zainteresowanie i entuzjazm, a potem... Potem okazało się, że ludzie nadal zabijają się za starym flakonem w kształcie kryształu. Dlaczego, wyjaśniałam tu i tu.
W każdym razie to wskrzeszenie zakończyło się sukcesem połowicznym podobnie jak eksperyment doktora Frankensteina.


2. Reformulacja migracyjna, czyli przeniesienie



Sytuacje, kiedy zapach z półek perfumerii selektywnych przewędrowuje w sferę szeroko pojętej niszy nie cieszą. Nigdy nie cieszą. Nie cieszą tym bardziej, gdy w trudniej dostępnej serii dostajemy... inny zapach.

Los ten spotkał dwa genialne dzieła perfumiarstwa (zaleciało patosem, ale biorę pełną odpowiedzialność za to zadęcie), które posłużą mi tu za przykłady.

Najpierw z półek perfumerii selektywnych zniknęło Feminite du Bois Shiseido. Niemal równolegle pojawiły się informacje, że FdB pojawi się w ofercie firmy Serge Lutens. Wszyscy mieliśmy wielkie nadzieje, że receptura nie zostanie ruszona, bo przecież współwłaścicielem SL jest kompozytor Feminite Christopher Sheldrake, ale niestety: wznowione w eksportowej serii Lutensa dzieło straciło przestrzeń w otwarciu i stało się mniej... olśniewające. Za to zyskało na trwałości. Szczegółowo piszę o tym w tym poście.

Drugi zapach, o którym wspomnę w tym akapicie to oczywiście Black Cashmere, który przeniesiony został z oferty popularnej do serii ekskluzywnej, w skład której wchodzą także takie reedytowane klasyki jak Donna Karan Signature, Fuel, wspomniany już Chaos czy cztery ukochane single note Donny tworzące serię Essence: Jasmine, Labdanum, Lavender i Wenge.
I znów niepojęty dla mnie jest pomysł zmienienia receptury.

Nowe Black Cashmere to nie jest porażka w żadnym razie. Zapach jest nadal piękny i zachował charakter klasyka nieco tylko ewoluując w stronę śliwkowej słodyczy. Zmiana nie jest bolesna, jednak przyznaję, że cieszą mnie zachomikowane trzy flakony starej wersji.

W tym przypadku wspomnę o jeszcze jednej związanej z reformulacjami kwestii, a mianowicie o zmianie flakonów.
Black Cashmere straciło wyjątkową oprawę, jaką był genialny w swej prostocie flakon w kształcie czarnego otoczaka. Nie należę do osób przywiązujących nadmierną wagę do opakowań (flakon to przecież opakowanie ledwie), ale w tym przypadku wzięcie w ręce takiego cuda to naprawdę była przyjemność.
Podobnie okaleczono inne wspomniane dziś ikony perfumiarstwa: Organza Indecence straciła swą zwiewną kreację, Chaos rozstał się z kryształem, Feminite zamiast flakonu o miękkiej linii i ciepłej barwie dostała zwykłego kanciaka. Nie boli mnie to szczególnie, ale trochę psuje aurę, wpływa na atmosferę ekskluzywności, artyzmu, czy na poczucie, że zapach jest czymś wyjątkowym, unikalnym.


Przy okazji wspomnę o reformulacji typowo estetycznej - otóż przenoszone z serii pałacowej do eksportowej Palais Royal de Shiseido Chergui zostało ubrane nie tylko w nowy flakonik z atomizerem, ale też.... Zmieniło barwę. Pałacowe Chergui było zielone, zielenią ziemistą, ciemną. Nowa wersja ma kolor mahoniu. Ale zapach się nie zmienił, na szczęście.


3. Reformulacja ewolucyjna, czyli podstępna



Najbardziej podstępny i najczęściej spotykany typ reformulacji zostawiłam sobie na koniec.

Mówimy o sytuacji, gdy w dobrze znanym flakonie dobrze, wydawałoby się, znanych perfum dostajemy nagle inny zapach. bez przeniesienia, wskrzeszania i zmian designu. I bez jakiejkolwiek informacji najczęściej.


Perfumy są towarem. Towar musi się sprzedawać. Każdy.
W poście o perfumach niszowych pisałam, że przewaga niszy nad ofertą selektywną polega, miedzy innymi, na tym, że serie są krótsze, grupa docelowa węższa, pieniądze zainwestowane w promocję mniejsze, więc i ryzyko straty mniejsze, a ewentualne porażki mniej dotkliwe. W przypadku produkcji masowej, takiej jak perfumy tak zwane "mainstreamowe" producent nie może sobie pozwolić na kontrowersje. Zapach ma się podobać możliwie szerokiej rzeczy klientów i pewnie to właśnie tłumaczy zniknięcie z perfumeryjnych półek Black Cashmere czy Gucci Rush For Men (krzykliwy damski Rush się ostał).

Cóż jednak począć ma producent, jeśli zapach ma potencjał, ale jest zbyt trudny dla statystycznego kowalskiego nosa (dwuznaczność celowa, bom poirytowana i zaraz wyjaśnię czym)?
- Poprawić!
Nie tracąc kasy zainwestowanej w kampanię reklamową i budowanie marki można przecież złagodzić kompozycję, uzdatnić ją i uczynić "normalniejszą".

Cóż począć ma producent, kiedy zmieniają się przepisy i trzeba zmieniać recepturę albo kiedy kolejne partie naturalnego składnika za nic nie chcą pachnieć, jak poprzednie i zapach brzmi inaczej?
Milczeć i udawać, że nic się nie stało!

Reformulacja podstępna, bez kampanii informacyjnej dotknęła jakiś czas temu M7 i męskie Encre Noire. Oba zapachy straciły na drzewności, zyskały w obszarze cytrusowym; stały się nieco lżejsze (a M7 chyba także słodsze), mniej nasycone olfaktoryczną barwą. Dla mnie obie zmiany są na gorsze. I o ile w przypadku M7 można rozpoznać zawartość po flakoniku (po pudełku już nie - trzeba otwierać), to w przypadku Encre Noire może się okazać, ze kupując kolejny flakon zapachu, zdawałoby się dobrze znanego i ukochanego znajdziemy w nim... Nie do końca to, czego oczekujemy.

Interesujący, ale też i nadzwyczaj przykry jest fakt, że zagrywki takie przestały być domeną firm produkujących perfumy selektywne i trafiają się także w obszarze niszy. Jakiś czas temu podstępnej reformulacji poddane zostały Black Tourmaline Oliviera Durbano.
Zmiany najmocniej wyczuwalne są w nutach głowy - nowy twór brzmi jak połączenie Czarnego Turmalinu z Rock Crystal; w miejsce trudnego, ekspansywnego akordu określanego przez niektórych jako asfaltowy, a u mnie odpowiedzialnego za "zapach napalmu o poranku" zyskał nieruchomą, suchą ziołowość, świetnie znaną wielbicielom jego krystalicznego brata.


***

Nietrudno zrozumieć, dlaczego stosunek perfumoholicznej braci do reformulacji rozumianej jako zmiana składu perfum, a więc w konsekwencji i ich zapachu nie jest pozytywny.
Nie jest fair, kiedy pod dobrze znaną nazwą usiłuje się klientowi wcisnąć inny produkt. Nawet jeśli różni się on od oryginału nieznacznie.

Istnieje przecież możliwość wypuszczenia zapachu o nazwie nawiązującej do pierwowzoru, twórczo eksploatującego legendę i skutecznie bazującego na poprzednich kampaniach reklamowych. Ale nie - producenci muszą do ostatniego grosza wydoić ludzkie przywiązanie do ukochanego zapachu sprzedając zmienione Chaosy, Czarne Atramenty czy Turmaliny.
A jednak - perfumiarstwo i przemysł perfumeryjny to nie tylko piękno i sztuka, lecz przede wszystkim zyski, więc jeśli mogę na koniec pokusić się o przepowiednię, to moim zdaniem takie liftingi będą się zdarzały coraz częściej.



* Ostatnie zdjęcie pochodzi z bloga The Scented Salamander

Komentarze

  1. Nie miałam jeszcze okazji poznać Czarnego Turmalina,M7 i Encre Noire po ich reformulacji,ale biorąc pod uwagę zmiany w innych które wymieniłaś nic dobrego z tego nie wynikło...
    A na wpis o dyskontynuacji to chyba w czasie urlopu powstanie ;) Ze względu na ilość oczywiście;)

    OdpowiedzUsuń
  2. witaj.zaiste bardzo ciekawy opis,na którego czekałem."Reformulacja" -co to, po co, i dlaczego.
    dzięki :)
    bardzo zdziwiła mnie natomiast informacja o zreformulowaniu Black Tourmaline.myslałem że niszy zapachowych to nie dotyczy,a tu taki klops :(
    czy Black Tourmalina można jakoś rozpoznać po opakowaniu? czym się różni stary od nowego?
    osobiście jestem przeciwny takim zmianom.
    dobrze że wcześniej zaopatrzyłem się w dwa niereformulowane flakony YSL-M7.
    jeżeli chodzi o zakupy zapachowe,to ostatnio kupuje podwójnie :)
    czekam teraz na dwa flakony Calypso Ambre, którego dzięki tobie miałem możliwość poznania.
    pozdro.
    Jarek Sz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sabb – czarnego turmalina aż się boję, bo kocham starą wersję, ale miks jaki jest w nowym - jego z RC na mojej skórze może się okazać nieprzewidywalny. Niestety mam też niemiłe wieści odnośnie BC – ostatnio stały się mydlane, w ogóle nie moje ( M7 i Encre Noire muszę spróbować w nowej wersji (tak przy okazji moja siostra się zakochała w damskiej wersji, ale wolałaby by wersja była też 30 ml). Magia Chaosu jakoś mnie nie pociągała. A OI będę musiała testnąć – wersja klasyczna Organzy jest mydlana na mnie do bólu :( A co do tego czy to zapach męski, czy damski, to nie zwracam uwagi, ale ostatnio zauważam, że półka damska jest coraz gorsza :( Słodycz, ulepek, a gdzie kobieta z przysłowiowymi jajami? Może uda mi się coś jeszcze poznać z przysłowiowym jajem, takim damskim jajem.

    Pozdrawiam Werka

    P.S. Ostatnio się zakochałam w Lady Gaga – moja słabość do kobiet się objawiła :o

    OdpowiedzUsuń
  4. Skarbiątko, w kwestii ilości przykładów poszłam trochę na łatwiznę i przy dyskontynuacjach pewnie też trochę tak będzie. Bo rzeczywiście, wymienienie wszystkich... Nie do zrobienia.

    Jarku, ja też sadziłam, że nisza rządzi się jednak nieco innymi prawami, a jednak... Bestia komercji pożre wszystko.
    Zreformułowanego Turmalina wąchałam z odlewki, więc opakowania nie widziałam. Słyszałam tylko, że woreczek jest z ładniejszej ściery. :]
    A zakupy podwójne... No nieźle. Mnie się marzy trzeci Czarny Afgan.

    Werko, z tą damską półką też mi coś ostatnio nie po drodze. Między innymi rozczarował mnie własnie damski Encre Noire. Chociaż... Ostatnia nowość - She Wood Velvet Forest mnie urzekła absolutnie. Dumam nad flakonem.
    A co do jaj... Ja mam taką dewizę, że na mnie każdy zapach jest damski do cna i innej opcji nie ma. :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. IMO zmiana OI to zmiana nasączenia właśnie. Zupełnie przypadkowo odkryłam edycję limitowaną (wypuszczoną chyba tylko na rynek amerykański) starej OI - śliczne pudełko (niestety, nie udało mi się wysępić :D), a w nim 3 miniaturki - woda toaletowa, perfumowana i... tu mam problem - bo w 3 nic nie już nie ma, ale podejrzewam, że mógł to być eliksir, albo jakaś wariacja perfum. Na 3 buteleczce było napisane Parfume, ale zapach jest mocniejszy, jakby bardziej korzenny.
    Natomiast woda toaletowa do złudzenia przypomina obecną OI - stąd mój odbiór, że chyba jednak moc olejków zrobiła swoje. (Ale choć cynamonu w niej mniej, muszę się zadowolić balsamem Powitanie z Afryką ;)).

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej siostra ;* jak zawsze genialny post :)Ale to prawda ze ogolnie jest cholernie ciezko z tymi nowymi wersjami :( a szkoda... Odgrzewane kotlety sa niesmaczne!Ale jak widac niektorzy producenci nie zdaja sobie z tego sprawy,i ostro odgrzewaja stare kotlety mimo ze od starych produktow mozna dostac niestrawnosci zoladka i bolu watroby....To chyba na tyle co chcialem powiedziec.Mam nadzieje Klaudia ze sie nie obrazisz na to co napisalem :)

    W razie czego moge posluzyc probka nowej wersji M7 bo niestety mam taka wersje :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu - ekstrakt OI? O, to mogłoby być naprawdę COŚ! Aż żal, że OIka nie jest takim hiciorem jak na przykład Smok, który jest wszędzie, jest tani i jest w stężeniach do wyboru.
    A balsam Powitanie z Afryką to jest cudo. Powinnam zrecenzować zapach ;), bo uwielbiam go.

    Hejka Bracie :*
    Stare kotlety, powiadasz? Żeby oni jeszcze j]podgrzewali je zgodnie z recepturą, ale nie - muszą poprawiać.
    Od poprawianych perfum niektórzy dostają bólu serducha z żalu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj.
    Na początek wyrazy szacunku i podziwu dla nosa Twojego. Nie wierzyłem w zmianę BT i już mnie korciło, żeby zarzucić Ci coś brzydkiego.
    Sam Durbano potwierdził, że zmianie uległa nie tyle formuła co sposób produkcji i zapach faktycznie w nieznacznym stopniu się zmienił. Pisałem trochę o tym u siebie. Niestety Olivier niezbyt ma pojęcie o sposobach produkcji swoich perfum i niezbyt dobrze włada angielskim stąd za wiele się od niego nie dowiedziałem.

    A co do Like This to faktycznie jest to zjawisko niesamowite. Gdyby było już w Polsce to pobiegłbym kupić, ale nie ma, więc czekam. Ostatnio takie zachowanie wywołał Black Afgano... i sama wiesz najlepiej, że zapach jest kapitalny.

    Z drugiej strony dynia, imbir i chipsy to nie to samo co kadzidło frankońskie czy haszysz :)

    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  9. Marcinie, Twoja szczerość jest zaprawdę urocza. ;-) A wyrazy podziwu... Bardzo grzeczne.

    Twój post o reformulacji niereformulacyjnej czytałam oczywiście. Zaglądam systematycznie i z przyjemnością.

    A Like This... Oj korci mnie. Ale najpierw zamówię próbkę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty