Ava Luxe Incense Noir

Mój ostatni zakup. W ciemno.
Można łajać.

Oczywiście pamiętam doskonale i podtrzymuję to, co pisałam o hazardowaniu się na zakupy w ciemno. Będę się usprawiedliwiać tylko troszkę.
Po pierwsze próbek Ava Luxe w Polsce zdobyć nie sposób, a The Perfumed Court nie zaufam już chyba nigdy. Po drugie... Spójrzcie na nuty! Agar, dziegieć, cynamon i heban do tego! Nawet ekstrakt irysa nie był w stanie mnie zniechęcić. To po prostu musiał być demon we flaszce.
I jest.
Tyle, że to demon osobisty. Nawet nie oswojony. Mój.


Najważniejsze nuty nadające charakteru całej kompozycji to oud i smoła brzozowa. Kontrast, który zgrywa się w dziwną, fascynującą harmonię.

Agar jest tu ciężki, ciemny, zwarty i mroczny jak czarna dziura; dziegieć zaś przestrzenny, ostry, ekspansywny jak światło gwiazd. Odwieczna walka jasności z ciemnością, dynamiczny bezruch wszechświata, w którym światło gwałtownie zagarnia coraz nowe przestrzenie, a czerń zachłannie zasysa wszelką materię... Oto niesamowite otwarcie Incense Noir.

Po czasie relatywnie niedługim (w stosunku do całego okresu trwania IN na skórze) zapach zaczyna łagodnieć, ogrzewać się i nabierać ambrowo - waniliowej puszystości. Przyjemny aromat balsamu peru pogłębiony dodatkiem suchego, korzennego cynamonu intrygująco współbrzmi z nietypowymi, nieludzkimi nutami oud i balsamu Copaiba. Całość jest jednocześnie przytulna i obca.


Jeśli androidy śnią o elektrycznych owcach (znów zagadka) to tym razem te wyśnione owce są czarne jak najczarniejszy agar i piją dziegieć. Nuta smoły (też czarnej oczywiście) jest cały czas obecna, jednak jej odbiór się zmienia, jak gdyby przenosiła się to wnętrza zapachu.

Po kilku godzinach czarna dziura całkowicie pochłania światło. Przestrzenne, świetliste nuty otulone zostają mrokiem - nadspodziewanie łagodnie, czule nieomal. Nie ma już walki, nie ma kontrastów: jest miękka, aksamitna czerń, która trwa i trwa.
I jeśli czerń może gasnąć, to ta nie blednie, nie znika, tylko gaśnie powoli i cicho godzina za godziną bezboleśnie...


Nuty zapachowe:
czarny agar (mniemam, że ten najlepszy najcenniejszy i najciemniejszy zarazem), australijski sandałowiec, heban, smoła brzozowa (dziegieć), kora cejlońskiego cynamonowca, balsam Copaiba, ekstrakt irysa, balsam Galaad (ten biblijny, który moim zdaniem mógł być po prostu żywicą topoli balsamicznej), balsam peru, brazylijski wetiwer, wanilia


* Pierwsza ilustracja pochodzi... z Wikipedii.
** Druga ze strony The Scientist.

Komentarze

  1. Brzmi bardzo bardzo intrygująco... :-) Chyba by mi się ten zapach podobał... :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. witaj.
    bardzo ciekawe nuty,czy przypadkiem Ava Luxe nie ma w swojej ofercie małych ilości zapachowych?
    jakieś 10-15ml? kiedyś gdzieś o tym słyszałem.jak na razie nie dane mi było poznać :(
    widać z nut zapachowych że to twoje ;)
    ryzyko w tym przypadku się opłaciło.
    pozdro
    J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ano razem zasadziłyśmy się na maluchy Ava i ja też w ciemno..przymierzam się również do obsmarowania ich:D
    Incense Noir z opisu wygląda na interesującą woń...;)
    Wrócę jeszcze do Genie....wiem właśnie że na Fav pachnie pięknie,nie czułam ale czytałam i znam jej zachwyt,właśnie Fav mnie swoim opisem nakłoniła,no i cóż...klapa,ale tak to już jest, że to co na jednym ciałku pachnie na innym molestuje;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Beato, dla mnie on jest piękny i łatwy, ale wiem, że dla części osób zbyt... Mroczny. Nie wiem, jak to inaczej nazwać.

    Jarku, mają małe pojemności rzeczywiście. mam ledwie 5 ml olejku (nawet ekstrakt to nie jest chyba) - maleństwo, ale warto było. Żałuję bardzo, że nie mam szans na jakiś set próbek, bo ich agarowe zapachy korca mnie okrutnie.

    Skarbku, a co z Avy wzięłaś? Bo ja tylko jedno Incense i korci mnie więcej...
    Co do Genie i tego, jak różnie się na nas zapachy rozwijają - to fajne właśnie jest, choć czasem piorun mnie strzela, kiedy czytam, że na kimś innym zapach jest piękny, a na mnie biesi się i staje okoniem. Na pocieszenie mam tylko to, że bywa też tak, że coś na mnie zachwyca, a na innych wcale. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No i mam kolejny zapach do obowiązkowego przetestowania! Ech. Agar, dziegieć, heban - jeśli zdołam dopaść to cudo będzie nad czym dumać. Tylko... obym się nie zawiodła, niczym Skarbek na Duszku Leśnym. :) Aż się boję!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedźmo Droga, trudno rzeczywiście przewidzieć, co nas zachwyci, a co zawiedzie. Niby nuty mówią wiele o zapachu, ale jak się będą zachowywać na konkretnej skórze - diabli wiedzą.

    Przy okazji wspomnę, że strasznie wkurza mnie brak możliwości dodawania komentarzy u Ciebie, bo Twoje wpisy aż się proszą o dyskusję.
    Przy notce feministycznej korciło mnie tak, że próbowałam wysłac do Ciebie maila, ale się nie dało.
    I owszem, też jestem feministką. I tez mam chłopa. I co więcej - ogólnie z męzczyznami dogaduję się doskonale. :)
    Mierzi mnie dyskryminacja w każdym przejawie - także seksizm. To, co wzbudza moją irytację, to lansowany przez media stereotyp feministki - czy zwróciłas uwagę, że nagłasnia się nie wyważone stanowisko większości feministek, które polega na tym, że szanuje się obie płci, lecz właśnie stanowisko z ideą równouprawniania sprzeczne - skrajne poglądy kobiet, które pod maską feminizmu usiłują sprzedawać ideę dyskryminacji mężczyzn? Przeciez to jest, u licha, margines - czemu tyle się o tym pisze i mówi? To jest przyprawianie gęby feminizmowi. Celowe albo wynikające z głupoty.
    Ja wiem, że agresja jest medialna, ale wpienia mnie ignorowanie umiarkowanej większości. A potem kobiety, które ewidentnie sa feministkami - są niezależne, chcą się kształcić, decydować o losach swoich i świata, są spełnione jako kobiety - to znaczy nie czują potrzeby udawania "lepszej rasy" - facetów; potem takie kobiety twierdzą, że nie sa feministkami, bo w świadomości wielu ludzi feminizm tożsamy jest z damskim szowinizmem. Kiedy uda się przekonać ludzi, że jesteśmy normalnymi, zadowolonymi z siebie (w tym także ze swojej płci) ludźmi?

    OdpowiedzUsuń
  8. Sabbath, przepraszam za brak możliwości komentowania na moim blogu; początkowo myślałam, że to wina ustawień, ale dziś pewna informatyczna Mądra Głowa uświadomiła mnie, że winny jest błąd w kodzie HTML - więc jutro będę szperać po necie i szukać innego szablonu.

    A co do feminizmu... jakieś pół roku temu wpadł mi w ręce artykuł o grupie młodych, niemieckich blogerek (bodaj z Monachium), które nazwały siebie „alfadziewczętami” – czyli typowymi współczesnymi samicami alfa, obywatelkami zamożnego kraju europejskiego, którym moda, makijaż i flirt w barze niestraszne. Jedna z nich miała napisać coś takiego [przytaczam, po na pamięć formułki nie wykułam :) ]: „każda kobieta powinna zapytać siebie, czy jest za równouprawnieniem i stanąć przed lustrem. Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to wie już, jak wygląda współczesna feministka”. Ni mniej, ni więcej. I tego się trzymajmy! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Alez nie przepraszaj. Brak możliwości dodawania komentarzy zupełnie by mi nie przeszkadzał, gdybyś nie pisała tak... Stymulująco. ;)

    W kwestii wiadomej - ja zwykle pytam, czy chcesz mieć prawo do edukacji, równej płacy, głosowania w wyborach, własności prywatnej, wolności osobistej? Czy uważasz, że to, że jesteś kobietą nie czyni Cię jednostką gorszej kategorii? Jeśli tak, to to jest właśnie feminizm. :)

    Rzuć linkę do tego bloga. Pliiz. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. One się nazywały Alpha Wiebchen - jak samice alfa? Tak normalnie, czy jakoś inaczej?

    OdpowiedzUsuń
  11. Niestety, z niemieckim u mnie słabo.. Chyba Alfa Dziewczyny. Ha! Znalazłam. :)
    Tekst pierwotnie pochodził z magazynu "Odra", ale dostępny jest też na stronach portalu Ekologia i Sztuka, w bibliotece niejakiego Think Tanku Feministycznego. Szukaj czegoś takiego: "ALFADZIEWCZĘTA, CZYLI FEMINIZM DLA KSIĘŻNICZEK"

    OdpowiedzUsuń
  12. Nikt jeszcze nie połasił się o odpowiedź na zagadkę: Blade Runner ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiedźmo, dziękuję, znalazłam. :)
    I artykuł, i portal tej ekipy.


    Escritoro, brawo! Oczywiście Blade Runner, a konkretnie powieść Dicka, którą ten film był inspirowany.
    To ciekawe, bo jest to jeden z nielicznych przypadków, kiedy film zrobił na mnie większe wrażenie, niż książka. A Dicka uwielbiam.

    A w ogóle - łelkam bek! :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy wolno spytać o przygodę z The Perfumed Court?

    OdpowiedzUsuń
  15. Po krótce była taka, że paczka za 200$ nie dochodziła przez kilka miesięcy, sklep na maile nie odpowiadał, albo odpowiadał nieuprzejmie, a finalnie napisał, że nie przyślą mi paczki i nie oddadzą pieniędzy, bo źle podałam adres. Kiedy uprzejmie poprosiłam, żeby raczyli spojrzeć w pierwszy mail naszej korespondencji, w którym jest dowód na to, że adres podałam prawidłowo kontakt się urwał. Paczka w końcu dotarła, ale zawartość fiolek i flaszeczek po tak długim poniewieraniu się po prostu w znacznej części wyciekła. Przepraszam nie powiedzieli, oczywiście.

    Podobnie niemiłe przygody z nimi miał jeden z Czytelników mojego bloga, któremu poleciłam ich, jako źródło rzadkich próbek.

    Teraz już nie polecam nikomu. A (mimo zdzierczych cen) szkoda, bo ofertę mają niesamowitą.

    OdpowiedzUsuń
  16. Śmierdzi to nieprzyjemnie olewaniem małego i niewiele na perfumeryjnym rynku znaczącego kraju połączonym z poczuciem bezpieczeństwa spowodowanym dużą odległością od klienta. Szkoda, chciałem zamówić u nich zestaw próbek ihapków. Nie wiem czy jest jakieś inne nie przesadnie drogie ich źródło.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest, jest.
    IHP można zamówić na Luckyscent.
    W przypadku samych próbek wysyłka wychodzi kilka dolarów - nie 40. No i firma całkowicie frontem do klienta.

    Jeśli chodzi o TPC - paczkę zdecydowali się wysłać do mnie dopiero kiedy poinformowałam ich, że skontaktowałam się ze swoim prawnikiem.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jesteś tego pewna? Bo klikam i klikam po lucky i wygląda mi na to, że nie oferują próbek CB, tylko pełne flachy. Co jest dziwne, bo przy wszystkich innych markach jest zawsze opcja próbki.

    OdpowiedzUsuń
  19. O, zaskoczyłeś mnie. Rzeczywiście nie mają próbek, a ja swoje mam właśnie od nich. I wiem, że były normalnie dostępne.
    Może spróbuj napisać do nich z pytaniem, czy zrobią Ci próbki. Mnie się dotychczas nie zdarzyło, by na moje prośby odpowiedzieli odmownie. A prosiłam na przykład o Poivre 23 Le Labo.

    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  21. Tak sobie dumam, że perfumy nie tracą na znaczeniu, w końcu zwykle nam towarzyszą. Tylko czasem mamy bardzo mało czasu do poświęcenia im, czasem pochłaniają nas inne sprawy. Ja tak miałam niedawno, Ty teraz.

    A Dick... Genialny.
    Udało mi się nakłonić do prelekcji o Dicku na Euroconie człowieka, który znał go osobiście. Nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  22. Będziesz na Triconie 2010 w Czechach? :) Ja również :)
    Dziwny zapach, utopiony w czerni... Pociąga mnie jego "inność", jak z tego świata, a jednak 'nieziemski' :) Opis działa na wyobraźnię, ale czy zapach również...Ech... Mimo wszystko samym opisem się cieszę jak dziecko...

    OdpowiedzUsuń
  23. Left Side of the Moon, będę na Triconie, będę...
    Napisałam w mailu, że chyba znamy się w realu. Choć zupełnie inaczej, niż w sieci.
    Incense Noir mam w formie olejku - do zrobienia próbki się nie nadaje, ale na Tricon wezmę i z przyjemnością uraczę Cię kroplą, jeśli zechcesz. Ciekawa jestem, jak go odbierzesz. Ja mam wysoką odporność na czerń. :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Chce bardzo, moja ciekawość i nos czekają w pełnej gotowości na doznania :D
    Ja kiedyś miałam wyższą odporność na czerń niż teraz, więcej czerni nosiłam na sobie, teraz, być może więcej w sobie ;) :D Zobaczymy...:)
    Cieszę się, że będziesz.:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Heh... Muszę odpisać na maila, bo nijak mi tu się wywnętrzać. Naprawdę wyglądam spotkania i rozmowy. O czerni też. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty