Le Labo Oud 27

.
Love Hurts

To miała być miłość. Miłość gwałtowna jak "sycylijski piorun" i jednocześnie głęboka jak Rów Mariański.
Dlaczego? Spójrzcie na nuty. Oud w nazwie i żadnej róży w składzie. Byłam napalona jak dachowiec na kocimiętkę!


To, co poczułam po zaaplikowaniu Oud 27 w zgięcie łokcia trudno nawet nazwać rozczarowaniem. To był szok.
Oczywiście brałam pod uwagę ewentualność, że zapach będzie dla mnie za ciężki, zbyt gorzki, zbyt tłusty, zbyt trudny, ale szczerze mówiąc zdawało mi się to nieskończenie mało prawdopodobne.
No i rzeczywiście, zapach nie jest ani zbyt ciężki, ani zbyt tłusty, choć trudny jest... w pewien szczególny sposób.

Oud 27 pachnie uryną. Ostrym moczem płodnego samca.
Ta kwaśna, stopniowo słabnąca nuta doprowadza mnie do rozpaczy.
Pod nią wyczuwam nuty dymne i piękny bukiet aromatów drzewnych. Cóż z tego, skoro posikany?

Wiem, oczywiście z teorii, że agarowe drewno czasem przyjmuje taką postać. Wiem, że są ludzie twierdzący, że na tym polega zwierzęcy magnetyzm tej nuty. Wiem w końcu, że Oud 27 Le Labo nie jest jedynym zakwaszonym w ten sposób zapachem agarowym, bo ledwie trzy dni temu miałam okazję wąchać po stokroć bardziej kwaśny Royal Aoud Montale. A jednak... To miała być miłość!

Cóż rzec mogę? Warstwa podsiuśkowa jest piękna i jednocześnie tak unikalna (nie spotkałam zapachu, w którym oud przybrany byłby w ten sposób), że nawet w tak trudnym sąsiedztwie pokazuje swój potencjał. Siedząc i raz po raz ulegając masochistycznej potrzebie wsadzania nosa w zgięcie łokcia dumałam, czy warto z poświęceniem znosić straszne otwarcie po to, by doczekać anihilacji niechcianej nuty i pełni wymarzonego bukietu mrocznych wonności. Czy fakt, że po jakimś czasie przestaje mi kwaskowy smrodek przeszkadzać wynika z tego, że naprawdę przestaje pachnieć w ten niepożądany sposób, czy raczej jest dowodem na to, że "amor vincit omnia"?

Dodatkowo na tym etapie rozwoju zapachu pojawia się efekt, który nazwałabym efektem lanoliny. Nuty drzewne i zwierzęce dają rezultat w postaci zapachu kojarzącego mi się z (zawierającą tę substancję) pastą do czyszczenia skórzanych mebli tapicerowanych. Oczywiście w porównaniu z pierwszą fazą rozwoju Oud 27 to Pikuś, ale czy ja na pewno chcę to mieć?

Ostatecznie mogę udzielić jednoznacznej odpowiedzi na jedno z postawionych w poprzednim akapicie pytań. Kwaśna nuta naprawdę znika. Po kilku kwadransach nieznośnego napięcia odchodzi w niebyt.
Zostaje piękne, zeschnięte i spękane drewno cedrowe, olejek agarowy, przyciemniony oudowym sąsiedztwem olejek z sandałowca, czyste, "nowe" nuty skórzane przypominające nieco otwarcie Night Aoud Micallef, gęsty dym, ślad dusznego aromatu bordowych róż i wreszcie pełna, esencjonalna ambra i archetypicznie cielesne piżmo.
Zapach staje się ciemny, głęboki i jednocześnie surowy. Prosty prostotą znaną z kompozycji I Hate Perfume.
To nie jest woń orientu, lecz paradoksalnie ascetyczny przepych czystych, niecyzelowanych aromatów drzewnych i dymnych uzupełnionych, a nie ozdobionych dodatkiem przypraw i klasycznych zapachowych "ocieplaczy".

Lubię taką pozorną, starannie przemyślaną prostotę w perfumach. I nie tylko w perfumach. Moje wątpliwości dotyczą tego, czy dam radę znosić to otwarcie...
Szczególnie, że i mocy spodziewałam się większej. Oud 27 nie jest killerem. Snuje się po skórze ciemną smugą, wcale nie tak gęstą i nie tak trwałą, jak oczekiwałam. Nie byłoby to aż takim problemem, gdyby nie fakt, że dokonanie "dopsiku" jest ryzykowne z przyczyn oczywistych.


Dam mu jeszcze szansę. Pewnie nie raz, bo jednak ukochana nuta ma prawo do kredytu zaufania. Będę kombinowała z mniejszym stężeniem - wówczas ostre otwarcie jest mnie wyczuwalne. Spróbuję w upale i w chłodzie, spróbuję zwiększyć ilość słodyczy w diecie (to zmienia chemię skóry niemal natychmiastowo). Będę się starała znaleźć na ten zapach metodę.
Ale wielkiej namiętności chyba już nie mam co oczekiwać. Może będzie z tego choć burzliwy romans?


Data powstania: 2009

Nuty zapachowe:
cedr z Atlasu, kadzidło, paczula, szafran, drewno gwajakowe

Komentarze

  1. Sabb... wybacz że to napiszę ale...
    strasznie mnie ciesza te siki! :D
    oczywiście wielka szkoda, że Oud Cię nie urzekło ale poczułam wielką ulgę że to jednak nie jest takie cudo, bo przyznam że strasznie napaliłam się na ten zapach.
    buziaki od
    GothicAristocrat
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieeeeeeeee, błagam, nieeeeeeee, ja chcę oud, mój piękny oud! Już się nie mogę doczekać na własną próbkę, ale boję się, że to nie będzie to. Już kilkukrotnie się przekonałam, że jak Tobie wychodzi z zapachu "świństewko" (łącznie z mydlinami), to mnie ono też dopada :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Gothic Aristocrat - ja ciągle nie mogę uwierzyć, że mi się Oud nie podoba. A może raczej nie mogę zdecydować ostatecznie. Bo faza, kiedy ostra nuta zniknie jest piękna. Muszę pokombinować nad unikaniem jej.

    Nie wykluczam, że w końcu go kupię. Ale nie ma tego drżenia rąk i żądzy własnej flachy teraz już natychmiast...


    Escorito, wiedziałam, że Oud Cię tu "przyzwie". :-)
    A co do zapachu, nadziei i rozczarowania - z ulgą myślę, że Le Labo pojawiło się na Lucky już po tym, jak zamknęłam listę na zamówienia, bo daję słowo - brałabym flachę. Nie robię zakupów w ciemno, ale tu rozsądek przegrałby niechybnie.
    Teraz pozostaje mi szukać metody na ominięcie pierwszej fazy. Bo druga warta jest grzechu.
    Tak się łudzę, że może za czas jakiś mój odbiór zapachu się zmieni. To już się przecież zdarzało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taa, mam oudowy zew krwi ;) A jeszcze tyle oudów do poznania przede mną :D Przez Ciebie (a raczej dzięki Tobie) ;) muszę jeszcze dopaść choć kroplę Aoud Gourmet, bo (to straszne!) nie znam :(
    A może jednak się zakocham w Oud 27... Byle tylko pozostałe paczki szybko przyszły, to i moja próbka szybko wpadnie mi w ręce... i w nos :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sabb, świetna recenzja - błyskotliwa, z polotem, lekka a jednocześnie dowcipna i obrazowa.

    Co do "sików" w aoudach wszelakich - moje zdanie znasz :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zupełnie nie rozumiem, skąd posądzenie, że to męskie siki, a nie kobiece. Może to kobieta nasikała na kwiatki, by dać upust swej złości na faceta, od którego je dostała. Ot co.

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurczaki... :-( A już miałam swoiste przeczucie w liściach, że właśnie ten LeLabowy Oud będzie dla Ciebie agarowym "namberem łanem". Kurczę szkoda, no... :-( Moje przeczucia można o kant dupy potłuc :]
    A co do planów zmiany chemii skóry poprzez "zwiększenie ilości słodyczy w diecie", to będziem regularnie faszerować fokę sałacianym sernikiem. ;-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Madzik, dziękuję. Jestem świadoma tego, że preferujesz recki z dokładnym opisem nut, najlepiej jeszcze żeby były cięte.

    Ele_gancki, po pierwsze witaj. Bardzo mi miło Cię tu gościć.
    Co do komentarza i rozważań siuśkowych: mam wrażenie, że męski mocz pachnie inaczej, jest bardziej ostry, ma jakąś techniczną" nutę - właśnie oudową. ;-)
    No i ten bukiet, to jednak "bukiet drzewnych aromatów" - jak to z zadęciem ujęłam. Posikae kwiatki ani w połowie tak by mnie nie martwiły. I tak ich nie lubię.

    Sałacik, no to przeczucia miałyśmy takie same. Bedziem razem trzaskać o kant dupy. ;-)
    A Faszerować sam się bez najmniejszych oporów. Choć to nie sernik nadaje smaku naszym spotkaniom (niedziela aktualna - bierz urlop!). :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. I jeszcze:
    Escorito, Aoud Gourmet jest w Quality - stamtąd mam próbkę.
    No i ja także ciągle mam nadzieję, że to chwilowe załamanie gospodarki chemicznej i Oud 27 jednak okaże się, jeśli nie agarowym świętym Graalem, to przynajmniej "niezłą sztuką".

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuje :) Tylko dlaczego jak ostatnio byłam w Quality, ten Aoud mi umknął? Chyba się starzeję.. :/ Albo mi się właśnie młodość na synapsy rzuca ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. O taaak, cięte, "słoślife" i dowcipne recki to coś, co Futerkowce lubią najbardziej.

    A pisałam, że tytuł też mi się podoba?:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty